powiększano i przyozdabiano; nikt nie wiedział: na co i dla czego?
Nikt też, ani budowniczy sam, nie umiał powiedzieć: do czego przeznaczano nową szopę — niewiedzieć bowiem, jak to inaczej nazwać było. Ciekawi, którzy tam zaglądali, widzieli w pośrodku ogromną, długą izbę słupami popodpieraną — a po rogach kilka pomniejszych. Z boku ogromne kuchenne miało się znajdować ognisko, a pod jedną z izb murowano dosyć obszerną piwnicę.
Nie było tajemnicą, że się to czyniło kosztem księcia Biskupa Wrocławskiego, który sam parę razy z ogrodu swego schodził budowę oglądać, i pracującym pośpiech zalecać. W części z muru, resztą z drzewa ogromna gospoda — stanęła wkrótce tak jak gotowa; ściany jej pobielono i pomalowano — natychmiast wewnątrz wyporządzając. W wielkiej izbie, jak była długą, ustawiono dwa rzędy stołów i ław przy nich. Do ścian poprzybijano świeczniki niewykwintne, ale gęsto: w bocznych izbach pomniejszych trochę pokaźniejsze ustawiono stołki, stoliki i szafy.
Można się więc było spodziewać, że ktoś wkrótce obejmie gospodę; wistocie ze dworu księcia Szlązak, niejaki Nietopa, przeniósł się tu na mieszkanie a z miasta wzięty z kuchni kanclerza Ossolińskiego młody i zdolny kucharz Czernuszka począł spiżarnią zaopatrywać.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 01.djvu/007
Ta strona została uwierzytelniona.