Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 01.djvu/011

Ta strona została uwierzytelniona.

chano; rozgniewał się: niczem dla niego było godzinę i półtorej wodę warzyć, przelewać jedno, a jedno. Słuchacze, wkońcu zmęczeni, mówili przy konkluzyi:
— Ma słuszność... ma słuszność...
Ci trzej ichmoście byli tu w gospodzie co dnia.
Zjawił się ktoś nowy, — otaczali go troskliwością szczególną; pojono, karmiono, zabawiano, i niepuszczano ztąd aż przyrzekł, i sam powrocić, i drugich z sobą przyprowadzić.
Czyrski szczycił się, że Kasztelana Chełmińskiego był powinowatym; Niszczycki sam miał tytuł Chorążego Bełzkiego.
Zresztą dostojniejszych tu napotkać było trudno, ale musiała gospoda ks. Karola być i potrzebną i pożyteczną, gdy ją utrzymywał, pomimo, że go niezmiernie wiele kosztowała.
Niepota człek był poswojemu uczciwy, ale nie byłby swego wieku dziecięciem, żeby się nie starał korzystać z położenia dla własnej kieszeni. Kucharza i śpiżarni mimo dozoru bardzo było trudno dopilnować. Ćwierci mięsa szły okrutnie pośpiesznie, a piwnica się opróżniała w cudowny sposób.
Bywały takie dnie, że pod noc, na miasto posyłać musiano, aby wstydu nie mieć.
Wysocki zaś szczególniej nalegał na to, iż tu