Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 01.djvu/015

Ta strona została uwierzytelniona.

mi zębami Szczepanek i począł cisnąć, a może-by i ład zaprowadził, gdyby go śmierć nie zaskoczyła. Ale co i po nim było? Z Francuzem się żaden z nas rozmówić nie mógł, bo naszego języka nie znał, ani się go uczyć chciał, z Batorym też kto po łacinie nie umiał, musiał przez Zamojskiego konwersować. Bóg ci jeden wie zresztą: kto panował naówczas, Batory czy Zamojski? Aż wybraliśmy sobie z kroplą krwi jagiellońskiej Zygmunta, co go nam zalecili, że się pacierza naprzód popolsku uczył. Biliśmy się aż za niego, aby znowu Rakuszanina nie puścić!! Co potem? Rakuszanin mu żonkę dał i jednę i drugą, a z żonami weszła niemczyzna i dzieci się pochowały na niemiaszków.
Byłby tak dłużej się rozwodził szlachcic, ale Niszczycki nie dopuścił, zważywszy, że koniec końcem nie szło to na korzyść księcia Karola.
— Hej! hej — zawołał żywo — co tu przeciwko Opatrzności Bożej i losom przeszłym rekryminować nadaremnie! Co się stało, odstać się nie może. Dziś periculum in mora; pana potrzeba co najrychlej, dwu ich tylko do wyboru mamy, Księcia ex-kardynała, który się dziś już szwedzkim królem nazywać każe, znamy! To dosyć, aby go niechcieć!
Przepomnieliśmy też jedno, że dlatego tytułu