Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 01.djvu/016

Ta strona została uwierzytelniona.

Króla Szwedzkiego, o który się spierać będą, wojnę nam może naprowadzić...
Niechajże sobie panuje w Szwecyi, a my księcia Karola jednogłośnie na tron wezwijmy. Wszystko mówi za nim.
Milczano dokoła, nikt jakoś nie przeczył, głuchy gwar tylko izbę zapełniał. Część gości obstąpiła szlachcica, który o okrucieństwach Kozaków i Tatarów opowiadał i z gorączkową ciekawością, coraz nowemi pytaniami, coraz też straszniejsze i krwawsze wywoływał obrazy. Wtem od jednych drzwi ściśnięty tłum rozstąpywać się zaczął ze szmerem jakimś dziwnym, i ponad głowami jego ukazał się wierzch tylko czaszki okrytej rozczochranemi jak krzak włosami siwemi, a zarazem z ust do ust podawać sobie poczęto:
— Bojanowski! Bojanowski!
Imię to miało jakby własność nakazywania milczenia, gdyż wszystkie usta się zamknęły, a oczy skierowały w tę stronę, gdzie przez rozdzielające się dobrowolnie fale tłumu zwolna przedzierał się ów Bojanowski.
Wysocki, Czyrski, Niszczycki, zasłyszawszy o nim, wszyscy się znaleźli kupką razem, jakby czuli obowiązek zgromadzenia się ku obronie. Przez rozstępujące się ściany gości wyszedł naostatek