Świętej, był w Rzymie, a teraz od jednego do drugiego cudownego obrazu pieszo chodził, po kościołkach się wiejskich zatrzymując, a zagadnięty — do pokuty pobudzał ludzi.
Wymownym był, a śmiałym, że nikogo nie szczędził. Ciekawi go często byli ludzie, lecz się zarazem obawiali, osobliwie panowie i szlachta, których bez miłosierdzia chłostał i smagał. Łagodniejsi duchowni częstokroć próbowali go powstrzymywać od wybuchów i skłonić do większego pomiarkowania, ale Bojanowski, nie sprzeczając się z nimi, wysłuchawszy co mówili, bynajmniej postępowania swojego nie zmieniał.
Rozpowiadano o nim, że tam gdzie publiczne zgorszenie widział, albo słyszał o niem, wędrował nieproszony i nawoływał do pokuty. Udało mu się niejeden raz tak nawrócić grzesznika i skruchę w nim obudzić, ale też i psami go czasem ze dworów wyszczuwano i kamieniami ciskano za nim.
Chociaż wyglądał jak żebrak, Bojanowski nigdy od nikogo nic nie przyjmował, chyba, że go głodnego nakarmić kto się ofiarował, ale i to jego jadło nikomu być nie mogło ciężarem, bo mięsa nigdy nie brał w usta, a lada polewką, chlebem, wodą, mlekiem głód zaspakajał. Towarzysz jego, którego znano pod nazwiskiem Warsza, pilnował,
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 01.djvu/019
Ta strona została uwierzytelniona.