Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 01.djvu/028

Ta strona została uwierzytelniona.

nie obudzić obawy, wpływ jej zdawał się czuć wszędzie. Pobożna, miała zaczniejszą cześć duchowieństwa za sobą, wychowaniem, ogładą, obejściem się zyskała sobie przedniejszą część panów, którzy, jak ona, obyczaj cudzoziemski nad polską rubaszną prostotę starą przekładali. Na północy przedstawiała ona i skupiała około siebie wszystko, co interessom Francyi służyło, i miała silne jej poparcie, a że każdy z tych panów senatorów, który jej sprzyjał i umiał cenić, był wodzem znacznego obozu szlachty uboższej, przez nich królowa też na nią rachować mogła.
W tej chwili właśnie ważyło się w jej umyśle, jaką rolę w tym czasie elekcyi przybrać miała, jaką czynność przedsiębrać.
Do porady nie mogła wezwać nikogo, zwierzyć się nawet nie śmiała nikomu. Przyjmowała kondolencyjne odwiedziny wszystkich, od starego prymasa począwszy, jako wdowa przygnębiona żalem, sieroctwem swem, smutkiem po nienagrodzonej stracie.
Nikomu to obcem nie było, iż pożycie nieboszczyka króla z żoną, wcale serdecznemi nie połączyło go z nią węzłami. Obojętny aż do końca, płochemi miłostkami się rozrywający, z musu tylko szanował żonę, dla oka ludzkiego zabierał ją z sobą w podróżach, ulegał jej wymaganiom, obawiał się często ostrych wymowek,