Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 01.djvu/038

Ta strona została uwierzytelniona.

Gorzko się rozśmiał król, mówiąc to.
— Ani nawet dochody wrocławskiego biskupstwa na to starczą! — rzekł — a jeśli tak gościnnie ciągle szlachtę karmić i poić będzie, to do elekcyi, długi mu tylko pozostaną.
I znowu zwrócił płocho rozmowę Jan Kazimierz.
— Pałac na Krakowskiem, ja chcę zatrzymać dla siebie — rzekł spoglądając na królową.
Marya Ludwika, pomilczawszy, szepnęła cicho niepodnosząc oczów.
— W takim razie Ujazdów by się dostał księciu Karolowi.
— Ze źwierzyńcem! — podchwycił król — ale on nie myśliwy. Ujazdów się nadaje do podziału.
Marya Ludwika przerwała zimno.
— Raczcież nie zapominać o tem, że i mnie się jeden z pałaców po moim mężu należeć będzie. Ja na zamku nie mogę, ani chcę pozostać. Nadto tu wspomnień bolesnych, a potem — dodała — zamek królewski, królowi cały przynależy.
Dziwnym jakimś myśli związkiem Król Szwedzki przypomniał sobie nagle, ulubieńca zmarłego brata, jego doradzcę i posła grafa Magnusa i dodał:
— Magnus dopomina się o sto tysięcy złotych,