Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 01.djvu/058

Ta strona została uwierzytelniona.

nie miał nic, że musiał od ks. Karola, od Denhofa, od Butlera odbierać porozdawane im przez króla dobra: Salomea nie chciała słuchać i narzekała na niego.
Jakie sobie prawa rościła do jego wdzięczności, — nie tłómaczyła się, lecz w jej przekonaniu Jan Kazimierz powinien był jej i dziecku służyć przez całe życie.
Stosunki z nim aż do zgonu Władysława IV, choć nie zerwane, były dosyć naprężone. Jan Kazimierz często jej drzwi kazał zamykać i nie dopuszczał, choć wrzawę na kurrytarzach robiła nieznośną.
Gdy królewicz Zygmunt zmarł naprzód, a potem i Władysław, Bertoni z niesłychaną gwałtownością poczęła się napierać do Króla Szwedzkiego, który starał się jej pozbywać. W końcu jednak uledz musiał: kazać ją wpuścić, zmiarkował bowiem, że i taka Bertoni szkodzić mu mogła lub dopomódz, gdy do elekcyi przyjdzie.
Tegoż dnia wieczorem, mimo wstrętu i obawy, nakazał pokojowcom wpuścić nieznośną babę, ale dopókiby ona była — nie przyjmować już nikogo, prócz Butlera, któremu wchodzić zawsze wolno było.
O naznaczonej godzinie nie chybiła Bertoni. Wpadła z gorączkowym pośpiechem, wystrojona