mnie pomagać zechce... jego pieniądze, jej wpływ zapewnią mu koronę, a mnie pozostanie tylko wstyd, żem się porwał naderemnie.
Po naradzie z panem starostą, który miał całe zaufanie Kazimierza, nazajutrz Butler, w godzinie, gdy dla wszystkich otwarte były pokoje ks. Karola, udał się do jego pałacyku tuż pod zamkiem.
Nie była to budowa nawet za oddzielną od niego uważać się mogąca, i ściśle się z nim łączyła, bo na części okolnego muru od Wisły wzniesioną została. Sam Biskup Wrocławski ją kosztem swoim budował, a że oszczędnym był — nie widać też było najmniejszej wystawności, i onych galeryi, posągów, malowań, któremi pałace Kazanowskich i Ossolińskich ówczesne się odznaczały.
Ład, czystość i porządek tylko pańską nadawały gmachowi powierzchowność.
Butler, chociaż ks. Karola znał — nigdy u niego nie bywał. Tym razem odwiedziny wypadły tak, że dosyć gości zastawszy, starosta się nawet do biskupa przybliżyć nie mógł. Jednakże z wejrzenia, które nań rzucił, dorozumiał się Butler, iż zjawienie się jego zrozumianem zostało.
Rozmowa toczyła się, naturalnie, o groźnych wieściach, które kraj cały trwożyły. Pokilkakroć wśród niej ks. Karol napomykał o żołnierzu,
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 01.djvu/074
Ta strona została uwierzytelniona.