Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 01.djvu/083

Ta strona została uwierzytelniona.

najbliżej Maryi Ludwiki. Natychmiast też po swem przybyciu do Warszawy, wprzód nawet nim pośpieszył do Jana Kazimierza, kanclerz pojechał do królowej, która na niego z niecierpliwością oczekiwała. Jemu jednemu może zwierzyć się całkiem mogła.
Gdy jej oznajmiono zrana o przybyciu kanclerza, królowa natychmiast pośpieszyła na pokoje, nie wzywając z sobą nikogo, ani ks. de Fleury, ani żadnej z pań swoich. Łzy się jej polały przy powitaniu milczącem. Radziwiłł był też wzruszony. Położenie wdowy zarazem i straszliwy zamęt, jaki panował w Rzeczypospolitej zarówno go uspasabiały rzewnie.
— N. Pani — odezwał się, całując podaną rękę — jesteśmy wszyscy boleśnie dotknięci z woli Bożej... lecz o miłosierdziu Jego wątpić nie powinniśmy. Próbuje on i zsyła krzyże.
Nie mogła wytrzymać Marya Ludwika i puściła wodze żalom swoim.
— Sierotą pozostałam — rzekła — osamotniona, bez opieki. Mam-li tu pozostać, czy wracać tam, gdzie o mnie zapomniano... zerwać co z Polską łączyło... łączy... Sama nie wiem... Czekałam na was, radźcie mi...
— Przedewszystkiem — odezwał się Radziwiłł — nie czas jest cóś stanowić, czekać potrzeba; a nie widzę dlaczegobyś w. król. mość kraj ten,