Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 01.djvu/116

Ta strona została uwierzytelniona.

myślna, skąpa, drapieżna matka, piękne jej wiano zbierze. Będzie niewątpliwie bogatą: widzisz więc....
Dworzanin się pokłonił.
— Widzę, N. Panie — odparł — że sprawa trudna, ale nie zrozpaczona.
Na okazyi odznaczenia się w wojnie zbywać nam nie będzie; ja się zaciągnę, a chyba Bóg nie łaskaw, żebym się czego nie dosłużył.
I Strzębosz z głębokim pokłonem, odszedł ku drzwiom, okazując wstręt do zwierzeń, których król był tak łakomym.
Nazajutrz wybierano się do Nieporętu, a słotna pora jesienna wszystkim, począwszy od pana do ostatniego pacholika, lice zasępiła. Nikomu się nie chciało opuszczać Warszawy, właśnie gdy ona zjazdem na elekcyą ożywić się miała.
Pozostawał na zamku tylko dwór królowej wdowy, której pobytu nie można było wzbronić, gdyż urzędownie w elekcyi żadnego ona udziału nie brała i nie miała interessu.
Dwór Króla Szwedzkiego pierwszy wyciągnął z zamku, tuż za nim miał książę Karol wyruszać do Jabłonny, lecz w ostatniej chwili wstrzymać się kazał swoim ludziom, dopókiby brat nie wyjechał.
Książę Biskup walczył jeszcze z sobą: czy na odjezdnem miał się pokłonić królowej Maryi Lu-