Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 01.djvu/117

Ta strona została uwierzytelniona.

dwice, jak wypadało może, lub pominąć to wymaganie form etykiety.
Przyboczna rada jego, nie umiała mu nic powiedzieć, oprócz, że Jan Kazimierz zadość uczynił temu obowiązkowi. Dla Księcia Karola oddawna było jawnem, że królowa stronę starszego brata trzymać będzie; zdawało mu się jednak, że zrywać głośno z tego powodu, okazywać żal było niepolitycznem. W chwili więc już gdy prawie wsiadać miał do kolebki, wysłał biskup do ks. Fleury, z którym był dosyć dobrze, pytając: czy może pożegnać królową?
Zapytanie, to wysłane przez dworzanina, dość długo pozostawało bez odpowiedzi, lecz w ostatku przyniesiono ks. Karolowi wiadomość, iż królowa oczekuje na niego.
Wolałby był stokroć, aby mu się wymówiła czemkolwiek od przyjęcia, lecz cofnąć się już było zapóźno. Spotkanie to przykre, nie mogło mieć żadnych następstw; było ofiarą dla przyzwoitości, której biskup uchybić nie chciał ze swej strony.
Królową w towarzystwie ks. de Fleury i pani des Essarts zastał już w salce posłuchalnej, oczekującą jego przybycia.
Z uprzejmym tym, wyuczonym uśmiechem dni powszednich, jakim zawsze i wszędzie zmuszoną była witać gości swych królowa, z powagą, któ-