Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 01.djvu/119

Ta strona została uwierzytelniona.

do zniesienia, a dziś w grobie mu nawet pokoju nie dają. Potwarz go ściga, zmarłego.
Ze spuszczonemi oczyma słuchał książę Karol.
— Najsmutniejszem jest dla mnie — dodał cicho — że zmuszony będę występować przeciwko bratu, który po tylu próbach jeszcze nie jest zrażony.
Marya Ludwika odpowiedziała wejrzeniem tylko znaczącem; ażeby zmienić tok rozmowy, spytała o mieszkanie w Jabłonnie, użaliła się nad niewygodami.
Obojętnych kilka pytań i odpowiedzi zamknęły na ostatek obojgu ciężką rozmowę. Kilka kroków ku drzwiom odprowadziła gościa królowa, i książę Karol za progiem odetchnął swobodniej.
Gdy się to działo na zamku, a senatorowie bardzo jakoś opieszale się ściągali, ks. Albrecht, kanclerz litewski, i znaczniejsi panowie zawczasu starali się obmyśleć, jak przyszły sejm i narady prowadzić miano, aby uniknąć rozterki gorszącej, wymówek późnych i próżnych, straty czasu niepowetowanej. Wiele było nie do uniknięcia; inne sprawy jedne drugiemi musiały być równoważone i spychane.
Tworzyły się już powoli gromadki, które pewne wnioski popierać miały, innym zapobiegać, niemal wszyscy się godzili na to, że wybór śpiesz-