Gotowała się tymczasem wszystkim, a szczególniej królowej i Radziwiłłowi, niespodzianka.
Król Szwedzki bolał nad tem, że sam dla siebie tak mało mógł uczynić i wszystko winien był pomocy Maryi Ludwiki, zabiegom litewskiego kanclerza. Postanowił bądź co bądź, choćby największą ofiarą z Karolem się porozumieć bez niczyjego pośrednictwa.
Zdziwił się nieco Strzębosz, gdy jednego wieczoru król zawołał go do siebie. Przyjął go, krzyż trzymając w ręku, wzruszony niezmiernie i drżący.
— Przysiąż mi tu zaraz, że... tajemnicy dochowasz.
— N. Panie — wykrzyknął Dyzma — ale na to nie potrzeba ani krzyża, ani przysięgi.
— Przysiąż!
Strzębosz był posłusznym.
Ręką drżącą gotowy już i napisany list wcisnął mu Kazimierz.
— Siadaj na konia, jedź do Jabłonnej, list wręcz osobiście bratu mojemu Karolowi i przywieź mi odpowiedź.
Zdumiony, spojrzał w oczy mówiącemu Dyzma, ale nie śmiał się odzywać.
— Żywa dusza nie ma wiedzieć dokąd jedziesz: rozumiesz?
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 01.djvu/138
Ta strona została uwierzytelniona.