Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 01.djvu/145

Ta strona została uwierzytelniona.

swą siłę, ażeby się miał trwożyć i napraszać. Po chwili więc obojętnie odpowiedział Denhoffowi, że dnia tego był nazbyt zajętym i ani do Jabłonnej, ani nawet z miasta nie mógł się oddalić.
Nie wiedział jeszcze kanclerz, jak miał postąpić; cofnąć się całkiem od Kazimierza, było zapóźno, narzucać mu się nie mógł.
Wprost z kościoła pojechał na zamek do królowej, która była pewną, że go zobaczy i oczekiwała na niego. Ona już z zimną krwią obrachowała wszystko i wybryk ten znajdowała dla siebie pomyślnym. Była pewną, że wielki ten szafunek siły Król Szwedzki przypłaci wprędce trwogą i wahaniem się, z których obiecywała sobie skorzystać. Książę Albrecht, nienawykły do tego, aby go sobie lekceważono, znając swą siłę, jeszcze nie mógł przyjść do siebie, tak go niewdzięczność i obejście się zuchwałe króla mocno obeszło. Malowało się to na jego twarzy, gdy, królową witając, sądził, że i ją zawiadomi on pierwszy o postępku Króla Szwedzkiego.
— N. Pani — rzekł, całując jej rękę — przychodzę dziś z nowiną, którejbym nie uwierzył spełna, gdyby, niestety, nie była aż nadto pewną. Król Szwedzki...
Marya Ludwika wskazała mu krzesło.