Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 01.djvu/152

Ta strona została uwierzytelniona.

Szło oporem, Butler się rozbijał o głuchotę i obojętność tych, którzy mu wprzódy najgorliwiej posługiwali.
Zaczęto walczyć przeciwko temu zahamowaniu, ale bezskutecznie, a w kilka dni siły króla zostały wyczerpane. Zżymał się, niecierpliwił, wymówki czynił staroście i osłabł całkiem.
Butler, który w części przewidywał cały przebieg rzeczy, na pierwszy wyrzut Kazimierza odpowiedział mu:
— N. Panie proszę sobie przypomnieć, że ja to wszystko przepowiadałem. Nie mam co dyssymulować. Z królową był rodzaj umowy, za pośrednictwem kanclerza zawartej; Radziwiłła odprawiliście z kwitkiem: królowa też zrozumiała znaczenie tego kroku. Nie chcecie wy jej; nie czuje się w obowiązku wam pomagać. I kwita.
Król stękał tylko.
— Ale ja nie mogę się zaprzedać w niewolę — wołał rozdąsany. — Sam widzisz o co to idzie: mnie chcą mieć jako narzędzie, a panować ma, nie kto, tylko ona.
Starosta milczał. Dawał się królowi wynarzekać, naskarżyć, wiedząc z góry, iż ulegnie w końcu. Kazimierz trwał jeszcze jakiś dzień w marzeniu o niepodległości swej, próbował sobie stworzyć nową radę, zebrać ludzi nowych; ale się okazało, że oni wszyscy razem jednego kan-