Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 01.djvu/158

Ta strona została uwierzytelniona.

by urosło, macie kobietę znaną, cenioną, szanowaną.
Król na wszystko przyzwalał; chciał być przekonanym, uniewinnionym i wytłómaczonym ze swej słabości.
Wskutek tej rozmowy starosta pojechał do Warszawy i odwiedził ks. kanclerza, który, zobaczywszy go, wiedział już z czem przybywał.
Przyjął go uprzejmie, lecz sam nie zagaił rozmowy. Butler musiał, zrzuciwszy pychę z serca, dopraszać się w imieniu pana swego przybycia do Nieporętu, nie tając tego, że ważne i stanowcze gotowały się układy i że Kazimierz broń składał przed królową.
Dzień został naznaczony.
W kilka godzin potem Radziwiłł, zawsze chętnie na zamku przyjmowany, meldował się już do królowej, która bardzo cierpliwie, pewna swego, czekała na skruchę i powrót marnotrawnego syna.
— Jadę zaproszony do Nieporętu — rzekł kanclerz — ale tym razem, nie napróżno.
Marya Ludwika zmarszczyła się nieco.
— Mości książę — odezwała się — jestem niemal obrażoną przez króla.
Wszyscy mi powiadają, że tajemnicy z tego nie czyni; rozpowiada, głosi, że się mnie lęka. Nie byłam i nie jestem taką Xantyppą, któraby