Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 01.djvu/162

Ta strona została uwierzytelniona.

I na to się już zgodził Kazimierz. Sam on w siebie usiłował wmówić, iż innej drogi nie było, i że się powinien był czuć szczęśliwym.
Incognito wieczorem, potajemnie, mieli się z kanclerzem w dniu naznaczonym znajdować. Dzień ten tak teraz pragnął przyśpieszyć Kazimierz, jak wprzód go chciał odwlekać.
Z zupełnym spokojem, pewna siebie królowa, wydawszy stosowne rozkazy, oczekiwała zapowiedzianych gości. Jeden ks. Fleury, spowiednik Maryi Ludwiki, miał być świadkiem tych odwiedzin, które los królowej rozstrzygały i przyszłość jej zabezpieczały.
Oile małżonek mógł dosyć być wstrętliwym wykwintnego smaku pani, otyle położenie, jakie jej zapewniał, pożądanem było. Wrócić do Francyi, która się jej stała prawie obcą, nie mogła, ale w Polsce popierać interessa jej pragnęła gorąco.
Z jakiem uczuciem wszedł Król Szwedzki, który usiłował rozradowanem obliczem pokryć swe zakłopotanie, domyślić się łatwo. Dodawał sobie męztwa, ale królowa nadzwyczaj zręcznem, śmiałem i swobodnem powitaniem, w którem nie było najmniejszej oznaki urazy i żalu, przyczyniła się do ośmielenia go.
Radziwiłł wziął na siebie takie poprowadzenie rozmowy, aby oświadczenie się króla jaknaj-