ściźnie bogatej po bracie, aby nie kupować. Potrzeba było też starszych wojskowych wezwać do rady, bo król żadnego nie miał doświadczenia i nie wiedział, co dźwignąć i nosić może.
Cały ranek jeden trwały narady, bo Kazimierz chciał wieczorem zaspokoić królową, iż przybory wojenne miał w gotowości. Próbowano blach, koszul, szyszaków, mieczów, nawet buław, z których jednę w uroczystych chwilach król miał nosić. Milcząco dawał się odziewać w kaftany i rozbierać, ale znajdował, że całe uzbrojenie dosyć ciążyło i ruchy utrudniało.
Dwór króla stary, który go widywał w kardynalskiej purpurze, w czarnej długiej sukni zakonnej, w niemieckim stroju świeckim, z uśmieszkiem teraz spoglądał na pana, który miał nagle przemienić się w żelazem okutego bohatera...