Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 01.djvu/183

Ta strona została uwierzytelniona.

przysłoniona, siedząca w niej kobieta poruszała, rządziła, kierowała znaczniejszą częścią tych senatorów, którym się zdawało, że czynili, co sami chcieli.
Żałoba nie dozwalała się Maryi Ludwice pokazywać nigdzie, znużenie cielesne i na duchu czyniło ją niemal chorą — ale czuwała zdala.
I ona także w niepewności pędziła te dni oczekiwania, nie o małżeństwo swe, bo to, niestety, ominąć jej nie mogło, ale o przyszłość małżonka. Potrafi-li ona uczynić go wodzem, rycerzem i królem, jakim marzyła?
Były dnie, gdy Kazimierz wydawał się jej ożywionym, natchnionym, chętnym do pracy, ale częstokroć nazajutrz już był zmieniony, zmęczony — i sam powątpiewający o sobie.
O żenieniu urzędownie mowy jeszcze nie było; wymagało ono zgodzenia się Stanów — chociaż to było niewątpliwe. Tymczasem naznaczono już pogrzeb Władysława w Krakowie na 15 Stycznia, a po nim koronacya i sejm odbyć się miały.
Dano nieco spocząć Kazimierzowi, który codzień widywał królową i względem niej z tem większą był wdzięcznością i affektem, im się jej mocniej obawiał.
Powracał od niej na przemiany: z uwielbieniem i ze strachem.
Butler, któremu potrzebował się zwierzać na-