Wyrazem potrzeb najpilniejszych było przemówienie marszałka koronnego: żądał on wojska; ofiar i potężnego uzbrojenia zewsząd zagrożonego kraju. Nie jedni Kozacy grozili: Rakoczy z najazdem się odzywał, Szwedzi z Niemcami mogli łatwo korzystać z osłabienia Polski, naostatek Tatarowie i Turcy obojętnie też nie mogli patrzeć na ten łup, który im wydzierano. Kanclerz wymownie w imieniu króla odzywał się do sejmujących.
Niestety, cały przebieg spraw aż do końca sejmu był niejako odbiciem stanu umysłów ówczesnego, niepokojonych tem, co się stało, — tem, co się stać mogło, a napróżno szukających ratunku.
Jan Kazimierz wołał o wojsko, ale w cudownych obrazach jeszcze większą niż w nich nadzieję pokładał — i miał słuszność, bo cudu potrzeba było, aby z tego chaosu siłę i czyn wyprowadzić...
Wśród narad co czynić — jak jęki boleści wytryskiwało:
— Grzechy nasze nas biją!
Kanclerz Radziwiłł ucisk chłopów ciągle przypominał, inni zgnuśnienie wyrzucali rycerstwu; jęczano... wzywano kary i pomsty... a nie wiedziano co czynić.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 01.djvu/189
Ta strona została uwierzytelniona.