Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 01.djvu/195

Ta strona została uwierzytelniona.

urągają się wam i znęcają — a wy?... ucztujecie i odgrażacie się... i czczemi słowami szermujecie, żądając, aby Bóg zastępów za was szedł i zmiótł nieprzyjaciół, a wam pomstę łatwą dał w ręce!! Cierpliwym był Pan, ale przyszła godzina kary Bożej.
Mieliście proroki, które wam przepowiadały — nie wierzyliście im; mieliście znaki na ziemi i niebie — ślepiście byli na nie; przyszła kara... a zamiast pokuty przekleństwo i narzekanie macie na ustach... Biada tobie, królu, i królestwu twojemu!
Gdy powoli, jakby sam do siebie, na króla nie patrząc prawie, mówił tak Bojanowski, a Jan Kazimierz, ochłonąwszy ze strachu, dotknięty nieposzanowaniem majestatu swojego, burzył się już i myślał tylko jak ma odejść ztąd — proboszcz miejscowy, staruszek bojaźliwy, który nadszedł na ostatnie Bojanowskiego słowa i słuchał ich przelękły, począł starcowi zza króla znaki dawać, aby zamilkł.
— Nie zamykaj mi ust — zwrócił się ku niemu stary — Niéma dziś od kogo-by on prawdę posłyszał. Z kazalnicy mu pochlebiać będą... od ołtarza go błogosławić: a grzesznik jest jako my, a gorszy od nas, bo on i grzechy jego na świeczniku są postawione.