Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 01.djvu/206

Ta strona została uwierzytelniona.

rym imię króla unosząc się w powietrzu, jak odgłos trąb mury Jerycho... miało rozproszyć wrogów.
W Lublinie już wieści nieco groźniejsze, przepowiadały nie tak łatwy pogrom i zwycięztwo.
Jednego wieczora, właśnie, gdy król miał klęknąć na modlitwę, oznajmiono mu posła panów regimentarzów od Zbaraża.
Był to dobrze tu wielu znany Stopkowski; lecz najlepsi przyjaciele w odartym, wynędzniałym, schudzonym, bladym, w tem z wymokłemi wargami i ogniem tylko rozpaczliwym świecącemi oczyma widmie żołnierza poznać nie mogli dzielnego, silnego, wesołego towarzysza.
Przynosił on listy od wodzów zamkniętych w okopach, ale oblicze jego było najwymowniejszem pismem, najlepszem świadectwem tego co wojsko przecierpiało.
Gdy król, bledniejąc, pismo odczytywał, Stopkowskiego zarzucano pytaniami, na które on niechętnie odpowiadał.
— Co ja wam rozpowiadać mam — mruczał — patrzcie na mnie, tacyśmy tam wszyscy. Jużeśmy z głodu konie, psy i szczury pozjadali... Nie wiem rychło-li nam samych siebie źréć przyjdzie...
Posadzono go za stół, usiłując odżywić i natchnąć nadzieją, lecz biedak nadto cierpiał, a na-