Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 02.djvu/003

Ta strona została uwierzytelniona.
I.

Spadł nad ranem deszcz na pobojowisko i obmył je, jakby łzami ciepłemi. Król wstał po krótkim wypoczynku, niespokojny; noc, trochę snu już w nim zapał wielki, ochotę do boju, nawet ufność w opiekę niebios ugasiła. Wstał z łoża ze zwątpieniem w duszy.
Rycerstwo, przeciwnie, dawało teraz dobry przykład męztwa i ofiarności, gdy Jan Kazimierz, który gorączkowo obiegał obóz, gotując się przelać krew, na duchu, był przybity i strwożony.
Miał też do tego smutnego usposobienia pobudek wiele; zabrakło mu do rannych modlitw i exercycyi pobożnych heroicznego ks. Lisieckiego, innych wielu zostało z nim na pobojowisku. Zamiast tego ukochanego kapłana wszedł, do mszy się sposobiąc, ks. Cieciszowski.
Nie śmiał pytać o tych, których nie widział na