Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 02.djvu/011

Ta strona została uwierzytelniona.

cichu, Kozacy natychmiast wiedzieli, co się święci. Skoczyli do Islam Gereja, starając go się utrzymać przy sobie; Han ich grubijańsko odprawił.
Cała ta wyprawa dosyć go już kosztowała, a łupów przyniosła mało. Wolał z królem do czynienia mieć, niż z Chmielem, który tak samo, jako polskich wysłanych do siebie kommissarzy zwodził, okłamywał, miotał nimi, tak i Tatarów łudził obietnicami, i na swą korzyść wyzyskiwał.
Ossoliński drugiego dnia przyniósł królowi wiadomość, że prawdopodobnie z Tatarami za pieniądze do porozumienia przyjdzie.
Ale Han ciężkie, upokarzające narzucał warunki. Ossoliński rad był utaić je, bo wiedział dobrze, iż zgrozę i oburzenie wywołują. Tatarzy wprost haraczu wymagali sromotnego. Nie zmieniło to jego natury, iż go podarkiem nazwać dozwolili — niby jurgieltem dla wojsk, które Rzeczypospolitą posiłkować miały przeciwko jej nieprzyjaciołom.
Chmiel, spróbowawszy napróżno Hana odciągnąć od sojuszu z królem, natychmiast zmienił ton i postępowanie.
Mistrz, niezrównany w kłamstwie, które, to gburowstwem, to jakąś niby głupotą, to pijaństwem się okrywało, Chmielnicki, niby strwo-