Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 02.djvu/020

Ta strona została uwierzytelniona.

wiadając: Za serce nas chce wziąć, ale w dziecinny sposób.
Z tem wszystkiem w ostatnich dniach pobytu we Lwowie, właśnie gdy zpod Zbaraża regimentarze poczęli przybywać, bo Chmielnicki nareszcie odstąpił; gdy się poczęło rozdawanie nagród zasłużonym, zjawił się ten kontusz na królu.
Powracających z okopów zbarazkich siła przynosiła z sobą żal srogi i przeciw pospolitemu ruszeniu i do króla i do Ossolińskiego; a powiększył się on tem, że nagrody zasłużonym poszły, nie wedle miary ich cnoty, ale podług rady dworaków i przyjaciół.
Pokrzywdzono w rozdawnictwie najdzielniejszego bohatera Jeremiego; o innych wcale zapomniano.
Codzień prawie na ulicach Lwowa spotykać było można wozy, na których po kilku wynędzniałych, poobwiązywanych, zbiedzonych Zbarażan wjeżdżało cicho i bez tryumfalnych łuków, a nikt ich nie witał. Sami oni gorzko się losowi swemu uśmiechali i z doli swej drwili, ale co poczciwsze rycerstwo otaczało się czcią wielką. Cisnęli się do nich wszyscy chciwi opowiadań o tej tragedyi, o której, jako o Wojnie Trojańskiej, poemata śpiewać było można...
Strzębosz, który w oddziale Koniecpolskiego i przy osobie jego miał przyjaciela i powinowa-