Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 02.djvu/030

Ta strona została uwierzytelniona.

Długo jednak tym nadziejom i oczekiwaniom Maryi Ludwiki nie odpowiadały wypadki, o których się dowiadywała.
Opieszale jakoś śpieszono na odsiecz Zbarażowi, a ruszenie się nie poruszało. Siły, z któremi zmuszony był Jan Kazimierz iść pod Zborów nie starczyły do takiego pogromu, jakiego pragnęła i spodziewała się królowa.
O pierwszych utarczkach nie dano znać jej, a po nich tak rychło nastąpiło z Hanem porozumienie, iż królowa razem odebrała uwiadomienie o gotujących się traktatach i o bitwach, które nawet w najpochlebniejszych występując barwach, budziły jeszcze więcej troski, niż pociechy przynosiły.
List, który zwiastował, że Hana odciągnąć Ossoliński potrafił od Kozaków, okrzykiem zwycięztwa powitała królowa.
Un coup de maître! — zawołała, chlubiąc się nim przed ks. de Fleury.
Niespokojna, zniecierpliwiona, oczekiwała potem następstw układów, ale wiadomość o nich się spóźniła, a gdy naostatek nadeszła, w wyrazach ogólnych sławiąca kanclerza dzieło, Marya Ludwika zachmurzyła się...
Krótko napomknięte warunki dawały jej ocenić ten traktat, który miał pozór zwycięztwa, ale był wistocie hańbą. Spłakała się potajemnie,