Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 02.djvu/049

Ta strona została uwierzytelniona.

— Drugi? — odparł Bojanowski. — O! nie, jam was już wielokroć razy w życiu mojem długiem spotykał... i widziałem wyrostkiem, a oto mężem ukoronowanym.
— Podziękujcie Bogu — rzekł król. — Łaska Jego i przyczyna Matki Najświętszej dały mi nad nieprzyjacioły zwycięztwo...
Bojanowski oczy w niego wlepił i patrzył długo.
— Za wszystko, co Bóg dał — rzekł — dziękować mu potrzeba, ale zbytnio się wiktoryą chlubić i zwycięztwem cieszyć — słudze Bożemu nie przystało.
Zwyciężcą się głosicie? Bóg daj! lecz i siebie też a w sobie grzesznika zwyciężyć musicie, i pokornym być...
— Bogu też przypisuję wszystko — odparł król głosem zniżonym.
— Z pobojowisk nową wojną wieje — począł, jakby sam do siebie, starzec. — Chmary stoją na kresach. Pogan nie pobiliście, aleście ich kupili. Nieprzyjaciół krzyża św. sojusznikami swemi uczyniwszy, cieszycie się. — Bodaj radość wasza w narzekanie się nie zmieniła!
— Bóg łaskaw — zamruczał Jan Kazimierz zmieszany.
— I mściwym też jest dla tych, co w grzechach trwają — mówił dalej Bojanowski. — Korzcie się