Cicho, bez tryumfów i rozgłosu, powrócił król do Warszawy — przyjęty przez królową tak, jakby istotnie przybywał zwyciężcą.
Marya Ludwika znała doskonale stan sprawy i wartość zawartych układów — ale podnosząc zasługi męża, sądziła, że w nim rozbudzi i utrzyma rycerskiego ducha.
Tę powolność i serdeczność Maryi Ludwiki Jan Kazimierz, już znużony wielce, opłacił tylko zbliżeniem się do niej czulszem, niż przed tem. Była-to jakaś jesień na miłość, nietrwała jak owe babie lata słoneczne, ale królowej miła i potrzebna.
Ona korzystała z tego rozczulenia, aby moc swą i władzę nad mężem utwierdzić; a wielkich na to wysiłków nie potrzebowała, gdyż król rad się trosk i ciężarów rządzenia pozbywał, składając je na nią i na Ossolińskiego, a zabawiając się
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 02.djvu/052
Ta strona została uwierzytelniona.
III.