Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 02.djvu/056

Ta strona została uwierzytelniona.

Około króla Kazimierza zawczasu się starał zyskać sobie przyjaciół, co mu się dotąd nie wiodło.
Po powrocie do Warszawy przybył i Radziejowski z powinszowaniem, lecz król przyjął go zimno, choć dla przypodobania mu się, towarzyszył w pierwszych dniach Października podróży obojga państwa do Częstochowej, a potem i na łowy. Jan Kazimierz rad-by się go był pozbył — lecz z natrętem, którego zimne obchodzenie się nie zrażało, nie umiał sobie poradzić.
W miesiącu Listopadzie był sejm zwołany, który nie tak się zapowiadał, jakby go sobie życzono.
Od Zbaraża głosy głuszyły już i zaćmiewały, sławę i blask Zborowskich traktatów. Na Ossolińskiego mnożyły się paszkwillusze, co się na sejmie też nieprzyjemnie odezwać obiecywało.
Zapobieżono temu wnosząc takie materye mniejszej wagi, które rozmaitych ziem interessa żywo obchodziły; koekwacye, rachunki, rozdawnictwa urzędów, zapłata wojsk na przemiany posiedzenia wypełniły, tak, że w początku nic drażliwego nie wyszło na stół.
Sejm przytem, jak wszystkie ówczesne, był zarazem dla senatorów i posłów Rzeczypospolitej doskonałym zabawiania się i wzajemnego ugaszczania pretextem. Dnia jednego przypadały imie-