nieustępujący kroku, nieustępny, zuchwały, a zręczny starosta umiał tak usidlić kobietę, iż mu rękę oddała.
Ruszano ramionami na to małżeństwo, nie prorokując mu wielkiego szczęścia, ale dla Radziejowskiego był to szczebel do przyszłego wzniesienia się bardzo wielki. Ani w Bielsku, ani w Łomży, ani w Radziejowicach już nie postał pan starosta: wniósł się tryumfalnie do pałacu żony i na krok nie oddalał się z Warszawy.
W tensam sposób, jak z wdową, postępował teraz sobie z królową i królem. Trawił dni całe na zamku, lub w pałacu na Krakowskiem Przedmieściu. Janowi Kazimierzowi, który go już podejrzewał o donoszenie królowej najmniejszych rzeczy, stał się wkrótce nieznośnym.
Dawał mu to król poznać lecz pan starosta, gdy chciał nie rozumieć, nie słyszeć, nie widzieć, czynił się nadzwyczaj łatwo niepojętnym, ślepym i głuchym. Wtem postępowaniu było cóś tak zuchwałego, tak niemal obrażającego, że Jan Kazimierz Butlerowi już począł mówić, iż dałby niewiem co staroście, byle go się pozbyć i tak często na każdym nie spotykać go kroku.
Butler utrzymywał, iż: skoro obiecane podkanclerstwo dostanie, pofolguje: to narzucanie się było tylko przypominaniem się o pieczęć.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 02.djvu/083
Ta strona została uwierzytelniona.