najwspanialszy gmach w Warszawie, z którym ani zamek królewski, ani pałac króla na Krakowskiem-Przedmieściu równać się nie mógł — pełen był nieocenionych skarbów, przez długie nagromadzonych lata.
Począwszy od kosztownego oręża, broni, zbroi, od sreber, klejnotów, aż do obrazów i posągów, wszystko tu ze zbytkiem niesłychanym było urządzone. Piwnice, skarbce, spichlerze, stajnie przepełnione, zdumiewały naówczas cudzoziemców. Radziejowski, opanowawszy te dostatki, chciał rozporządzać niemi, żona się temu łagodnie w początku opierała, na co on zważać nie myślał.
Oprócz tego pani Elżbieta nawykła była przyjmować kogo chciała, otaczać się osobami, które jej były miłe, i dom jej był jednym z najgościnniejszych w Warszawie.
Radziejowski zapragnął poddać to swej kontroli i rozporządzeniu, słowem: chciał tu być panem i nie odnosząc się do żony, nią i jej mieniem rozporządzać.
Nie mogła tego znieść podkanclerzyna; oparła się stanowczo.
Drobne te jednak utarczki małżeńskie z początku nikomu nie były wiadome i za mury pałacu nie wychodziły.
Radziejowska, może podraźniona tylko, dała się
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 02.djvu/087
Ta strona została uwierzytelniona.