tego domyśleć królowi, a podkanclerzy poskarżył się poufnie samej Maryi Ludwice, która nie lubiła jego żony. Pomiędzy aktorami tego dramatu cichego, jeszcze niepostrzeżonymi, znalazł się i pokojowiec króla wmieszany... którego Jan Kazimierz zaczynał coraz więcej do poufałości przypuszczać.
Był nim, znacznej i możnej rodziny, jak wiele innej młodzieży, rozpoczynający na dworze służbę, Tyzenhaus, należący do tak zwanych pokojowców króla, wistocie dworzanin jego. Z natury temperamentu żywego, gorącego, panicz, nawykły do bardzo śmiałego obchodzenia się z ludźmi, młody Tyzenhaus przy Janie Kazimierzu, który dworzan swych i komorników wcale surowo nie trzymał, nabrał jeszcze buty i śmiałości. Król go lubił, słuchał chętnie, dawał mu sobie prawić nietylko, co gdzie słyszał, ale, co o ludziach trzymał i jak ich sądził.
Butlera starego przyjaciela, nie zawsze miewał król przy sobie. Strzębosz dla małych stosunków mało mu mógł posłużyć. Tyzenhaus, który wszędzie bywał, a spokrewniony był w Litwie szczególniej z pierwszemi domami, donosił, dowcipnie to ubierając, królowi, co mu się po świecie widzieć i słyszeć trafiło. Bystrego oka, młody pokojowiec często odgadywał szczęśliwie i bawił tem znudzonego Jana Kazimierza.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 02.djvu/088
Ta strona została uwierzytelniona.