Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 02.djvu/097

Ta strona została uwierzytelniona.

zaś powinien być wdzięczen N. Pani, bo ona go koniecznie bohaterem uczynić chce i dokaże tego. Jan Kazimierz, gdyby inaczej był wychowanym i nawykł od młodości do konia, do zbroi, niezawodnie-by był dobrym wodzem. Duch się ten w nim budzi — ale nie trzeba zapominać, że i mnichem już był i coś mu zakonniczego zostało.
— Czyżby znowu przyjść miało do wojny? — zapytała podkanclerzyna.
— O! ja o tem nic nie wiem — rzekł młody dworak — lecz wnosząc z tych wiadomości, które od Zaporoża i z Rusi przychodzą, wiele na te traktaty z Tatarami i Chmielem liczyć nie można.
Królowa powtarza to, iż Rzeczpospolita potrzebuje wielkiego, głośnego, stanowczego zwycięztwa, któreby to chłopstwo trwogą przejęło. Tymczasem laury zbiera tylko wojewoda Jeremi, a one wszystkie pani nasza radaby włożyć na skronie męża.
Prześmiewano się potem trochę pocichu z panowania królowej, z uległości króla, i Tyzenhaus wyszedł, bo jakieś panie z Litwy oznajmiono.
Król, który o wycieczkach częstych do pałacu Kazanowskich Tyzenhausa był zawiadomiony, codzień go prawie badał. Lubił plotki.
— A co? pewnie byłeś u podkanclerzyny? — i tego dnia — zagadnął o to Tyzenhausa.
— A jakże, N. Panie.