biskupa, kasztelana, wojewody nie przyszła wiadomość, a równocześnie z nią już przybiegało, co najmniej, trzech kompetytorów z ofiarami wprost do królowej.
Marya Ludwika nie czyniła wcale tajemnicy z tego, co jej obiecywano. Miała więc i w tym dniu wiele do przekazania mężowi. Dwie stolice biskupie wakowały, kilka starostw było nierozdanych.
Po przerywanych tych a czasem nieśmiałą oppozycyą przyjmowanych instrukcyach, królowa zaczęła mówić o Radziwiłłach, o Lubomirskich, a od tych przeszła nagle do Kazanowskiej.
— Podkanclerzy — odezwała się — który sobie tyle z ożenienia obiecywał, lękam się, aby nie doznał zawodu... Kazanowska jest samowolna... chce wszystko zagarnąć pod siebie.
— Bo też do niej należy wszystko! — odparł król żywo.
— O! ty jej bronisz zawsze — kwaśno przerwała Marya Ludwika — pocóż szła za mąż?
Król zmilczał ostrożnie.
— Lękam się — dodała królowa — aby między małżeństwem nie przyszło rychło do kłótni. Mógłbyś jako dawny opiekun pięknej Elżuni wyperswadować jej, że mąż ma pewne prawa.
— Ale ja się w to mieszać nie chcę! — zawołał król kwaśno — ty ze swojej strony mogłabyś Ra-
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 02.djvu/100
Ta strona została uwierzytelniona.