Marya Ludwika, która przestrzegała na dworze karności i porządku, o które król często wcale się nie troszczył, wystąpiła tak gwałtownie przeciwko Tyzenhauzowi, gdy król przyszedł do niej, tak się przeciwko młokosowi burzyła i odgrażała, że Jan Kazimierz, ani się za nim przemówić ośmielił, tembardziej, że po części sam był powodem tego zajścia, posyłając młokosa do podkanclerzyny.
Wina zresztą pokojowca była jawną i wielką, bo na zamku pod bokiem króla, napaść senatora, w sądach marszałkowskich mogło być surowo karanem... Nabite pistolety pogorszały sprawę.
Jan Kazimierz, faworyta ratując od sądu i kary rozgłośnej, natychmiast oświadczył, że go precz wypędzi i trzymać przy sobie nie będzie Zgryziony tem, gniewny na Radziejowskiego, nie zabawiwszy u żony, król natychmiast poszedł do
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 02.djvu/127
Ta strona została uwierzytelniona.
VI.