lepszym dowodem tego byli ulubieni mu Radziwiłłowie i Lubomirscy, którzy nagle niemal wpadli w niełaskę. Jan Kazimierz — chciał okazać, że nikomu samowoli nie przebaczy.
Brat kanclerzyny Radziwiłłowej marszałek koronny Jerzy Lubomirski trzymał żupę solną, o którą z rzeczpospolitą miał sprawę. Naznaczoną została kommissya, w której zasiadał instygator koronny Żydkiewicz...
Ten, gdy w ciągu sprawy ostro się przeciwko marszałkowi wyrażać zaczął, zniecierpliwiony Lubomirski obuszkiem go w głowę uderzył...
Skarga doszła do króla, jako obraza majestatu sądu, przez niego naznaczonego. Jan Kazimierz, pomimo życzliwości dla Lubomirskich tak mocno uczuł tę zniewagę, iż ją porównał do porwania się Piekarskiego na ojca swego Zygmunta. Gniew króla był tak wielki, że zakazał Marszałkowi na oczy się sobie pokazywać na zamku w Warszawie, a później w obozie. Zagrożono nawet, iż król złożenia laski żądać będzie...
Wielką tę surowość nie czemu innemu przypisać było można, tylko temu usposobieniu króla, pragnącego majestatu powagę utrzymać, podnieść się — i stać godnym bohaterstwa, którego się dobić obiecywał sobie.
Lubomirscy i Radziwiłłowie rzucili się naturalnie do królowej o pośrednictwo, a Marya Lu-
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 02.djvu/133
Ta strona została uwierzytelniona.