Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 02.djvu/154

Ta strona została uwierzytelniona.
VII.

W obozie pod Lublinem, gdzie się zrazu wojska ściągały, daleko teraz było więcej życia i ruchu, niż w stolicy. Zbierały się komputowe pułki, a każdy ze starszych gotował się do tej wyprawy, już zawczasu obrachowując ile, według prawa, trwać może pospolite ruszenie i — wojna. Nie troszczono się o jej skutki i następstwa, ale o koszta i ciężary... Tylko stare rycerstwo cieszyło się wojną.
Znajomy nam Xięzki, który w Sobieskich pułku służył, teraz w dywizyi Lubomirskiego rotmistrzował i tu z sobą przyniósł swój humor, zawsze rzeźwy i wesoły, duchu wojaczego i ochotę do walki.
Obfitowała też ona w podobnych jemu weteranów posiwiałych na usługach Rzeczypospolitej, dzielnych wojaków, ale ludzi niepospolitej oryginalności, jakiej dziś, na wygładzonym świecie i jak szpalery obciętym, wielu nie widać.