Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 02.djvu/168

Ta strona została uwierzytelniona.

— Rychło li król pan nasz miłościwy przybędzie?
— Sądzę, że wprędce — rzekł Dyzma — bo on sam niecierpliwym był, zwłaszcza, gdy od hetmana Kalinowskiego nadeszły wieści, ale wybór ze dworem nie łatwy, a i królowa jmość przeprowadza...
— Słyszałem o tem i wierzyć mi się nie chciało — odparł Nadolski — ale my tu komedyi grać nie będziemy, na któreby patrzeć zabawką było. Jejmościom, choćby i królowej pani, tu nie miejsce.
— Oprócz królowej innych też pono wybiera się za nią wiele — szepnął Strzębosz.
— Tego nam brakło — zamruczał Nadolski — Kozacy się chyba temu uradują, bo kobiety bez klejnotów i fraszek nie pojadą, a to łup dla nich pożądany.
Splunął pułkownik, zajrzał potem w regestr pisarza, który z piórem zawieszonem nad papierem siedział, oczekując na dyktowanie — i rzekł do Xięzkiego:
— Weź że wmość nowicyusza w swe ręce, a na początek mu nie folguj, chcesz-li mieć z niego żołnierza.
Na ucho zaś rzekł Xięzkiemu:
— Papinkowato mi cóś wygląda.
I na tem się posłuchanie skończyło, bo Na-