ustępujący żadnemu z tych, co za Batorego na sejmach rozpoczęli wojowanie z majestatem dla okazania potęgi szlacheckiej, pan podczaszy Sandomirski, Maciej Dębicki.
Należał on do liczby tych, co zamiast dworowi się kłaniać i przypochlebiać, wojną i groźbami starali się wymódz na nim czego pożądali, a wreszcie lubowali się w tem, że ich szlachta, jako obrońców złotej wolności, znała i wynosiła.
Przyjaciel serdeczny p. Radziejowskiego, gotował się pan podczaszy, jakby tylko wybiła godzina uderzenia na króla, stanąć u boku i pod chorągwią podkanclerzego.
Nie majętny ani ubogi, nie wielkiej prozapii, ani znaczenia na swoich śmieciskach, podczaszy zabierał się w sprawach Rzeczypospolitej występować tak, aby się z nim liczyć musiano. Niewiele więcej na to było potrzeba nad ogromne zuchwalstwo, a tem równie, jak przyjaciel Radziejowski, był Dębicki sowicie obdarzonym. Postawę miał nadającą się na takiego sejmikowego trybuna niczem się zbytnio nieodznaczającą a przyzwoicie pokaźną. Dosyć otyły, ramion szerokich na grubym karku miał osadzoną głowę o policzkach rumianych, kilku brodawkami przyozdobioną, usta szeroko rozcięte z wargami wydatnemi, wąs rudawy szorstki i twardy i włosem takimże okrytą głowę, jak gałka, okrągłą.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 02.djvu/181
Ta strona została uwierzytelniona.