Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 02.djvu/209

Ta strona została uwierzytelniona.

ci spiskujący wszystko w jaknajświetniejszych barwach dla siebie.
Podkanclerzyna, która królowej — jak się to nazywało — towarzyszyła i zajmowała pewne miejsce w jej orszaku, w istocie żyła dosyć osamotnioną.
Królowa do niej nie zbliżała się wcale... była zazdrosną oddawna; inne panie znajdowały ją dumną, a posądzając też że Janowi Kazimierzowi miłą była, z niechęcią patrzyły na nią, przypisując jej, że dawniej bardzo dla pięknych twarzyczek nadskakujący i pełen galanteryi król, teraz się okazywał całkiem obojętnym.
Nie miała więc czasem podkanclerzyna długiemi godzinami przemówić do kogo i znudzona powracała do domu. Tu męża zastawała rzadko, a gdy przychodził, to tylko, aby się prześmiewał z niej dopytując, czy z króla była kontenta, czy miała sposobność widzieć się z nim na osobności?
Otoczoną była przez niego takim niewidzialnym tłumem szpiegów, że o każdym kroku jej donosili.
Przychodziło więc do żwawych sprzeczek co wieczora, a podkanclerzyna była żywą i niecierpliwą, więc niekiedy gwałtownemi się one kończyły wyrzutami. Nigdy jednak Radziejowski nie dopuścił do ostateczności i nazajutrz, jakby