Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 03.djvu/011

Ta strona została uwierzytelniona.

bardzo mi będzie łatwo ją odwieść tam, pozostawić, a z Kryłowa zarządzić podróż do Warszawy. W. Król. Mość nie chcę obciążać jej towarzystwem i powiększać i tak już dosyć gromadnego taboru.
Królowa nic nie zdawała się mieć przeciwko urządzeniu takiemu, bo, nie lubiąc podkanclerzyny, wolała nie mieć jej z sobą.
Radziejowski w ten sposób z jednej strony przygotowawszy Maryą Ludwikę, wsunął się do Króla, aby u niego tem się pochwalić — wiedział, że wiadomość będzie dobrze przyjętą.
Chociaż król, jak zwykle, nie miał ochoty do rozmowy z nim, podkanclerzy się narzucił.
— N. Panie — szepnął tajemniczo — starałem się skłonić królową, aby powracała do Warszawy. Im dalej się posuwamy, tem przytomność jej w obozie ruchy nam utrudnia.
Jan Kazimierz odwrócił się ku niemu, ale nie przemówił jeszcze.
— Zdaje się, że N. Pani sama zaczyna to widzieć — iż się narażać nie powinna.
Zamruczał coś król.
— W. Król. Mość nalegaj tylko otwarcie. Idzie o bezpieczeństwo osoby, o niewczasy i niewygody, na które się narażać w tym stanie zdrowia nie powinna. Nawet doktor być może na świadectwo pozwany...