Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 03.djvu/025

Ta strona została uwierzytelniona.

cierpiąc upokorzenia i obejście się panów surowe, radzi się mścili i służyli bodaj Chmielowi.
Z tej garści Kozaków, co wierna pozostała przy księciu Jeremim i innych, niemal codziennie kogoś zbrakło; znikał, jak kamfora, a innych pilnować musiano, nieufając już im, choć się poprzysięgali, że wiernymi zostaną.
Do Sokala tedy ciągnął wprost Jan Kazimierz, przykładem swoim budując starych nawet żołnierzy, tak czujnym był, niezmordowanym, zapobiegającym, aby wszystko w porządku się odbywało, aby nikt excessu żadnego po drodze nie popełnił, za co otrąbiono po pułkach, iż doraźnym sądem król karać każe.
Przytem pobożność wielka zachowaną była; msze zrana pod namiotami odsłoniętemi tak, że ich dokoła stojący słuchać mogli, w ciągnięciu zaś zwykle od Bogarodzicy poczynano, a potem różne pieśni pobożne księża intonowali, których przy wojsku nigdy tylu, co teraz nie było.
A, przykładem ks. Lisickiego, który pod Zborowem zginął, później też duchowieństwo, gdy szło o spełnianie obowiązków, ani kul, ani strzał się tatarskich nie obawiało i szło na nie mężnie.
Króla ci, co, jak Strzębosz, dawniej go znali i widywali — naprawdę teraz poznać nie mogli. Dyz-