Ta strona została uwierzytelniona.
mierz mu na to odparł, iż wistocie wymawiał podkanclerzynie, że mężowi towarzyszyła, gdy lepiej dla niej było do Warszawy powrócić.
— Mówiła mi, żeś wpan tego sobie życzył sam, czemu się dziwuję.
To rzekłszy, król się odwrócił od niego i poszedł rozmawiać z kapelanem.
Radziejowski stał potem, czekając, bo chciał coś jeszcze dodać, ale król się tak zręcznie mu wyślizgał i innymi zasłaniał, że już dostąpić do niego nie mógł.
Pomścił się za to w gospodzie, powróciwszy do żony, ale ta mu długo też nie dała mówić, i porzuciwszy go, wyszła do sypialni.
Był to dopiero tej podróży początek.