Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 03.djvu/034

Ta strona została uwierzytelniona.

niespodziankę, na którą rachował — i czekał na rajtaryą swoję, mając ją tu ofiarować j. król. m. Niewiele ona go kosztowała, oprócz ludzi, bo cekhauz bardzo zapaśny po Kazanowskim, oręża doskonałego i wszelkich przyborów dostarczył.
Z królem bardzo na zimno ciągle, rozdraźniony przeciwko niemu, Radziejowski, co gorzej, napróżno sobie szukał sprzymierzeńców i sojuszników. Dębickiego tu nie było, kilku innych warchołów sejmikowych brakło, a p.p. senatorowie tu znajdujący się, widząc, jak król od niego unikał, także się usuwali od poufalszych stosunków. Nie pozostawało podkanclerzemu nic nad szukanie towarzystwa pomiędzy wojskowymi, których zapraszał, karmił, poił — i ostrożnie ich starał się przeciw królowi nastrajać.
Najsmutniejsze było życie podkanclerzyny, która żałować zaczynała, że się dała mężowi pociągnąć w tę podróż, nierozumiejąc jej celu. Po całych dniach zmuszona była siedzieć sama ze swą ochmistrzynią i sługami w gospodzie, albo modlić się w kościele lub oknem się przypatrywać w rynku ciągle ukazującym różnej broni i chorągwi wojskowym, z obozu i do obozu przeciągającym.
Radziejowski rzadko zrana przychodził i nie jadał w domu z żoną. Gości swych przyjmował naprzeciwko, a późno w noc rozstając się z ni-