Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 03.djvu/037

Ta strona została uwierzytelniona.

drobniejszemi szczegółami, w czem mu teraz oba hetmanowie ciągłą byli pomocą.
Chorągwie nowe nieustannie nadchodziły; ośmnaście ich przyprowadzili Lubomirscy, pułk rajtarów kanclerz Radziwiłł, kasztelan bełzki piechoty oddział, trzy chorągwie kozackie Wiśniowiecki, szlachta nawet mniej zamożna, a w końcu i Elektor Brandeburski sto koni.
Radziejowski musiał także ze swoją obiecaną zdawna rajtaryą pośpieszyć i sam ją z wielką pompą przed króla przyprowadził, która, że istotnie bardzo doborną i doskonale uzbrojoną była, Jan Kazimierz, chociaż go znieść nie mógł, czując w nim wroga, okazał mu twarz wdzięczną i w słowach bardzo pochlebnych, za gorliwość w usłudze Rzeczypospolitej podziękował.
Nie zaspokoiło to wcale pyszałka, któremu wszystkiego tego było zamało, ani go skłoniło ku królowi, i listy do Maryi Ludwiki płynęły tak pełne zaskarżeń jak wprzódy.
Najwięcej zaś w nich na to nalegał Radziejowski, iż król niewdzięcznością się żonie wypłacał, lekceważąco wyrażając się o niej, z rad jej się wyśmiewając i t. p.
Musiało to w końcu oddziałać tak silnie w Warszawie, że kresy ztąd przychodzące listy od Maryi Ludwiki całkiem przynosić przestały.