Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 03.djvu/040

Ta strona została uwierzytelniona.

rzego listy do Warszawy pokazać. Był dnia tego jeden tylko, ale pod adresem królowej.
Gniewny, zresztą czasu wojny nie bardzo zważający na zachowanie tajemnicy pieczęci, król zaniósł go do sypialni i otworzył...
Czytając osłupiał z podziwu i oburzenia. Radziejowski stopniami doszedł był do tego, że wprost się z króla naigrawał, przedstawiał go przed Maryą Ludwiką jako zupełnie nieudolnego, przepowiadał klęskę, krytykował plany — słowem: poniżał Jana Kazimierza, a w dodatku uczucia jego względem królowej malował w najgorszem świetle, wyrzucając mu płochość, skarżąc się, że i teraz żonie jego pokoju nie dawał zalotami — co fałszem było.
Pismo to starczyło, aby wytłómaczyć milczenie i gniew Maryi Ludwiki.
Odczytawszy je raz i drugi — król zawołał:
— A! nikczemna żmija!
Chodził potem po sypialni, namyślając się — kazał prosić kanclerza do siebie. Gdy przybył ks. Leszczyński, król zrazu nie mógł się zdobyć na skargę i zwierzenie się, wreszcie, wydobył list, szepnął coś kanclerzowi na ucho i dodał: — Czytaj.
W twarzy biskupa można było widzieć przerażenie, jakiem go przejęło pismo, którego charakter był mu znany; nie mógł dokończyć i spoj-