jmością, którą, on miał tylko podpalać ażeby ją potem gasić pomagał, skupianie około siebie gorętszych żywiołów, krzykaczy i rokoszan obozowych, było najważniejszem podkanclerzego zadaniem. Jego rejtarya i z szeregów jej wojskowi służyli mu i zręcznie użyci, jako wabiki i przynęta. Z ich pomocą ściągał rozpatrzonych ludzi, co swadę mieli łatwą i obfitą, a temperament żółciowy.
Poszlakowanym w tym spisku nie obawiał się być podkanclerzy, bo pijatyki i ucztowania obozowe, przy których się swobodnem słowem po winie to i owo wywoływało, nie mogły razić nikogo. Były to rzeczy powszednie.
Tylko gdy gdzieindziej wychwalano króla i wynoszono panów hetmanów, a wiele sobie obiecywano po tej wyprawie, która poruszyła wszystkie ziemie, — pod namiotem i w gospodzie Radziejowskiego odzywały się głosy przeciwne. Tu, za podszeptem Radziejowskiego i jego przybocznych, ciągle się kwaśno i groźno wyrażano o wszystkiem, cokolwiek po obozie głoszono, otrąbiano i co w wojsku postanawiano.
Surowsza, niż kiedy, karność, na którą król nastawał, szczególniej mu była za złe braną.
Radziejowski tych mów słuchał, ostrożnie podlewał oliwy do ognia, ale głośno się nie odzywał,
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 03.djvu/055
Ta strona została uwierzytelniona.