Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 03.djvu/080

Ta strona została uwierzytelniona.
IV.

Rozstać się z obozem i życiem obozowem było Dyzmie w początku przykro; żegnał się i powracał do Xięzkiego, który wąsa pokręcał i mruczał:
— A no jedź, masz jechać! Jaka z ciebie baba! Jedź a powracaj.
Gdy poza nim obozowego życia gwar, trąbki, rżenie koni i skrzyp wozów, zwolna cisza pól i lasów pożarła, Strzębosz uczuł najpierw znużenie wielkie; drzemał na siodle, jadąc, i parę razy, gdy mu się koń żachnął, bo miał płochliwego pod sobą, omało się nie zsunął z niego; potem oczy przetarłszy poświstywać zaczął, rozpatrywać się w wiośnie wiejskiej, której dawno nie widział, nareszcie przyleciały naprzeciw niego wspomnienia Warszawy: Bianka, zamek, towarzysze, życie na antykamerze, wycieczki na miasto...