Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 03.djvu/100

Ta strona została uwierzytelniona.

żyć nikt nie będzie. Chciała poróżnić naszych państwa i postępowała bezwstydnie.
Strzębosz nie mógł już wytrzymać, załamał ręce. — Na miłość Boga! posłuchaj mnie pani, to są najniepoczciwsze intrygi i potwarze, których ofiarą padnie kobieta niewinna. Pozwól mi opowiedzieć wszystko.
Z niedowierzaniem zgodziła się panna Beaulieu na cierpliwe przesłuchanie powieści Strzębosza, a uderzyć ją nareszcie musiała historya listów przejętych do królowej. Dyzma zresztą z taką ścisłością i dokładnością wszystko określał, że o prawdomówności jego powątpiewać nie było podobna. Francuzka ostygła nieco; ale zgadzając się na to, że Radziejowski mścił się, utrzymywała zawsze, iż miał do tego powody, bo podkanclerzyna króla starała się przywiązać do siebie i t. p.
Dyzma tak długo siedział, tak silnie przemawiał, tak prosił, że panna Beaulieau obiecała mu królowej powtórzyć, co od niego słyszała, szczególniej na obronę króla.
— N. Pani — dokończył Strzębosz — zanadto zaufała człowiekowi niegodziwemu, a podkanclerzy korzystał z tego i osnuł sobie owładnąć wszystkiem; przyjdzie jednak czas.
— N. Pani — przerwała Beaulieu — wcale nie